1:30 w nocy. Ledwo co położyłam się spać. Przyszedł ten pierwszy, boski sen… jest fantastycznie, nareszcie 🙂 uwielbiam ten moment.
Cholera…. Słyszę jakiś niemrawy płacz. Taki cichy… zawsze się budzę, nawet na cichy jęk… wiec idę „ciut” nieprzytomna. Może wystarczy potrzymać za rączkę i zaśnie ponownie.. dotykam odruchowo czoła… rozpalone. No nie… idę na dół po Ibufen i wodę. I już zostaję…. sen? jaki sen? coś było? kiedy?
Aleks nie może spać przez gorączkę. Siedzę przy łóżeczku. Głaszczę Go po głowie. Trzymam za rączkę. Co chwila chce pić, w końcu trzeba zmienić pieluchę, co mi głowa opadnie to o coś nowego prosi, więc oczy się otwierają, ni stąd ni zowąd budzi się Misia, jakby wyczuła, że w pokoju obok coś się dzieje…. chcę ja zanieść do nas, do sypialni, do taty. Ale nie, ona ze mną musi i od razu bródka w podkówkę. Więc rozkładam na podłodze gruby koc, poduszkę i kładzie się obok mnie.
Chyba zasnęłam, bo jak się ocknęłam to mam zdrętwiały kark. Cały obolały bok. Ręki, która trzymała Aleksa za dłoń też nie czuję. Dotykam czoła . Gorączka ustąpiła. Misia śpi. Wstaję, choć zdrętwiała cała jestem niemożebnie. Zanoszę po cichu Misię do jej łóżeczka. Okrywam Aleksa i wczesnym świtem wracam do własnego łóżka. Niczym zombie…. na szczęście w tym łóżku jest ciepło, ktoś mnie obejmuje ramieniem i zasypiam.
To zwykła gorączka, kaszel, katar – przejdą, dziękuję codziennie że nie sypiam na podłogach w szpitalach modląc się o cud, że nie widzę Ich cierpienia i braku nadziei, chociaż ponoć ona umiera ostatnia, ale obym nie musiała jej żywotności sprawdzać na własnej skórze.
Więc nie narzekaj mi, że znowu musiałaś wstać w nocy, że Młoda chora trzeci tydzień z rzędu, że szef już ma dosyć, że się wyspać nie możesz i wydajesz krocie na lekarstwa…. nie narzekaj….
Na zdjęciach zawieszka na drzwi dla pary młodych osób, która zaczynaja wspólną, trudną, fascynującą drogę mieszkania razem
oraz piękne paznokcie Misi i mieczyki, które dostałam od mojego Dziadka 🙂
Pozdrawiam Was ciepło.
Masz rację – gorączka i niewyspanie, to jeszcze nie koniec świata. Czasami nie zauważamy, że nasze problemy, to żadne problemy…
Dokładnie tak, warto doceniać to co się ma 🙂 Pozdrawiam ciepło!