Przedświąteczna gorączka udzieliła się wszystkim dookoła. Tłumy samochodów na ulicach już od rana jadą gdzieś…. w sklepach kolejki, wszyscy gdzieś pędzą…. W pośpiechu powstają listy zakupów, listy prezentów, plan sprzątania, plan gotowania, strategia wyjazdów i odwiedzin w trakcie świąt, harmonogram odchudzania po świętach.
Ja mam w pracowni nawał, dom nieposprzątany, zakupy nie zaplanowane, w sumie to nic jeszcze nie mam, oj przepraszam, mam w głowie listę prezentów ale pozamawianych też jeszcze nie mam. Jakby kto tak przyszedł zobaczyć stan przygotowań moich do świąt to byłby zapłakał gorzko. Ruina.
Idziemy z Misią na spokojnie kupić coś na obiad, w mięsnym szał, ale jakoś nam się udaje popłynąć z falą. Kątem oka zobaczyłam, że zbierają żywność na Szlachetną paczkę. Stoi taki wielki, wiklinowy kosz, kto co chce może dorzucić. Dziewięcioosobowa rodzina. Dorzuciłam niewiele myśląc coś. Misia bacznie patrzy. Najpierw mama kupiła a potem oddała. O co chodzi? Wyszłyśmy wolnym krokiem. Idziemy przez rynek. Z 5 minut oglądamy światełka na choince i wreszcie wsiadamy do samochodu. Po co mamy się spieszyć. W samochodzie Misia pyta dlaczego wrzuciłam ten sok do tego kosza. Tłumaczę jej, co to za idea, że dla rodziny, która ma mniej pieniędzy, jako prezent itd. I wtedy pada to jej najgorsze pytanie dlaczego? Dlaczego niektórzy mają mniej pieniędzy, że nie stać ich na sok, mąkę czy pierniczki? Cholernie ciężkie pytanie….
I tak patrzę na tych pędzących ludzi… biegnących… zapatrzonych w te swoje skrupulatne plany…
Czy my wszyscy dostrzegamy, czy widzimy jak wiele mamy szczęścia, że mamy te pieniądze, które możemy wydać? Czy, jak już wydamy i kupimy te wypasione prezenty to czy potrafimy cieszyć się, że kogoś obdarowaliśmy? Czy robiąc listę prezentów myślimy o tym dla kogo robimy prezent, czy tylko liczy się marka i zachwyt nad samym sobą, że oto stać mnie aby wydać tyle kasy? Czy liczą się prezenty czy czas spędzony z tą osobą?
Może i nie mam sporządzonej listy zakupów ani harmonogramu przygotowań do świąt. Może mój dom nieco chaotycznie wygląda i zaległości w prasowaniu piętrzą się niemiłosiernie….
Zaplanowałam natomiast emocje…..
Spotkanie wigilijne, o którym już pisałam i które już w niedzielę, mam nadzieję że pojawi się dużo osób.
Przedstawienie świąteczne w przedszkolu Misi. Znowu będę ryczeć, jak bóbr…. Czy ja muszę dokładnie jak Ty Mamo wyć, jak widzę swoje dzieci podczas przedstawienia? Wzruszam się niemiłosiernie, gardło mam ściśnięte a łzy same lecą. Taka jestem dumna i zdziwiona, że oto tak już toto wyrosło, a przecież jakby wczoraj dopiero toto rodziłam. Uwielbiam te wzruszenie, te emocje….. Najlepsze…
Wigilia u mnie w domu. Koniecznie. Nie wyobrażam sobie spędzenia Wigilii bez mojej rodziny. Bez tego naszego gwaru. Znowu przy dzieleniu się opłatkiem słowa ugrzęzną w gardle i tylko się wyściskamy. I wreszcie niczym nieograniczony czas na wspólnej rozmowie. Nic nas nie będzie gonić, nic rozpraszać. Zrobimy konkurs na znalezienie grosika w pierogu. W zeszłym roku znalazłam ja więc bronię tytułu 🙂 I znowu zupa grzybowa z suszonych grzybów. Hmmmmm
I te leniwe dni, gdzie nic nie trzeba robić tylko jeść 🙂 spacerować i rozmawiać. Oj jak mi tego potrzeba.
I potem jeszcze poświąteczne resztki z przyjaciółmi.
Piękny czas się zbliża. Nie będą sobie tego oczekiwania psuć stresem i pośpiechem. W tym roku tak zrobię.
A ponieważ praca wre jak szalona, z pracowni wyjeżdżają kolejne przedmioty prosto pod Wasze choinki. Dzisiaj klimatyczny zestaw lawendowy i dwustronna zawieszka na drzwi.