Bo tata to ten facet, który wszystko potrafi naprawić. Jak lalce urwie się ręka, straży pożarnej drabina, to on to wszystko cierpliwie skleja, naprawia.
To taki facet, który zawsze na barana bierze, gdy nogi bolą i można nawet zasnąć tam wysoko w górze, a on i tak poniesie.
To taki facet co zawsze czeka, aż najemy się tych największych truskawek do syta, a dopiero potem sam bierze to co zostanie. To też ten sam co pozwoli szlifierką mimośrodową szlifować krzesło podczas, gdy mama zawału dostaje, że przecież za młodzi jesteśmy.
To ten facet, który pozwala robić największy bałagan i nie przejmuje się gdy rozgnieciemy paluszki na podłodze. I u Niego w garażu możemy buszować prawie bez ograniczeń. A skarbów tam co nie miara.
Z tym facetem też możemy bez limitów oglądać telewizję i wtuleni w niego bać się trochę przygód Bear’a Grylls’a.
To on nas bierze na monster trucki. I na rowery i pozwala parkować samochodem, gdy siedzimy na Jego kolanach.
On namawia mamę żeby nas samych póścić do dziadków, na nockę u koleżanki i na kajaki. Bo wie, że sobie damy radę, że przecież już jesteśmy duzi.
Tata to ten koleś co na rowerze uczy jeździć i na wysokie fale na morzu bierze.
On podrzuca wysoko do góry i niczego się nie boi. I nawet pająków i myszy. Mysz, jak się zaplącze w kuchennej szufladzie łapie do słoika i idziemy razem na pole ją zanieść. I żabki małe co wskoczyły do głębokiego rowu ratujemy, wyciągając jedna po drugiej.
Ten tata czyta bajki co wieczór na dobranoc i daje się namówić na kolejną, pomimo że limit miał być tylko trzy.
Tata nie daje wygrać w chiczyka.
Tata kocha mamę i my to wiemy i dzięki temu jest nam tak bezpiecznie.
Takiego taty nie miałam, takiego tatę mają moje dzieci. Dzień ojca nabiera innego wymiaru.