Matko jedyna no nic się nie da zrobić na spokojnie… Wszyscy głodni, więc trzeba szybko jakiś makaron najlepiej ugotować, sos pomidorowy, mięsko i już za chwilę jemy, dajcie mi maks 20 minut …
Mamo jabłuszko… nie całe… pokrojone… na drobniejsze kawałki
Ja teeeeżżżżżżżżżżżżżżż
Nie w jednej miseczce, niech on ma swoją
Na blat
Ja też chcę na blat
Mamo piciu
Ja też chcę piciu
Ze słomką
ja też ze słomką
Mogę wsypać sól
Ja też
mogę pomidorka zjeść
ja też
Mamo jogurta… nie pomarańczowego…fioletowego
Siku
chcę zejść z blatu
Mamooo zrobiłam kupęęęęęęęęęęęęę
Ja chcę zobaczyć kupe…..
Na blat
Ja też
…..
I tak sobie razem “gotujemy”… te rączki wkładane są w każdą miskę, garnek, zabierają obierki, przyprawy, mieszają w mięsie, zostawiają ślady na szybie, zabierają mi wszystkie drewniane łyżki, ściągają rolety, ładują się pod wodę z kranu, grzebią w szafce z kubkami, zabierają sobie jedzenie
skarpetki pełne okruszków, mokre od wody wylanej na blat
buzie się nie zamykają … opowiadają, gadają, są umorusane jeszcze zanim nakryjemy do stołu, ciągle mielą jakieś jedzonko, jabłuszka, marchewki, pomidory, piją wodę
A ja w tym całym chaosie próbuję coś w międzyczasie pokroić, wrzucić do garnka, na patelnię, doprawić… obiad jemy w końcu po 40 minutach… w sumie to tylko my, bo dzieci już najedzone podczas gotowania, biegają dookoła kominka…..
Czasem można zwariować, poparzyć się gorącym olejem i paść na twarz… czasem mam ochotę włączyć im bajki i niech oglądają, niech dadzą mi 20 minut spokoju, niech nic nie chcą i nic nie mówią…… ale kiedy podchodzi do mnie taki mały krasnoludek, kiedy zarzuca mi ręce na szyję, mocno się przytula i mówi mama kocham cię to cała się rozpływam, to wiem że to wszystko ma sens, że warto “dać” im ten czas, to zainteresowanie, ten luz, nie zbywać, słuchać, rozmawiać, pokazywać.
Kiedyś usłyszałam od mamy dwójki dzieci, że się złamię, że nie dam rady, że włączę ten telewizor żeby mieć chwilę dla siebie…. że to jest wygodne, naprawdę….
Tylko, że Oni tak szybko rosną, że za chwilę puszczą te nasze ręce i pójdą w świat sami, więc lepiej żeby mieli świadomość, że nie byli i nie będą przestawiani z kąta w kąt….
A jak już mowa o wspólnym biesiadowaniu przy stole to uwielbiam robić obrączki do serwetek, takie oto ostatnio stworzyłam 🙂