Jako małe dziewczę trochę się w życiu naprzeprowadzaliśmy. Nie posiadam więc w swoich wspomnieniach tak zwanego “domu rodzinnego”, jako miejsca. Dom rodzinny to dla mnie rodzina, a przede wszystkim Mama. Niezmiennie, obojętnie gdzie nas los rzucił, to była ona, która ten Dom tworzyła.
Pamiętam, że zawsze zazdrościłam koleżankom domów rodzinnych, ale domów a nie mieszkań w blokach. Ja wychowana całe życie w bloku, zawsze marzyłam aby z tego bloku wreszcie się wyprowadzić. Wreszcie nie wchodzić po tej klatce schodowej, nie słuchać muzyki puszczanej przez sąsiada, móc wieczorem usiąść na własnych schodach i popatrzeć w gwiazdy.
I dlatego tak mocno broniłam się przed wyjazdem stąd, mimo że propozycji fajnych firm nie brakowało. Chciałam tutaj, wśród rodziny i przyjaciół. Nie chciałam zaczynać od nowa. I koniecznie w swoim domu.
Teraz rozumiem dlaczego. To tutaj chcę żeby wracały często myślami i nie tylko. Kiedy będą już dorośli. Żeby to był dla nas wszystkich azyl. Cichy. Zielony, z wygodnym tarasem i biegającymi psami. Gdzie każde z nich będzie miało zamknięte wspomnienia z dzieciństwa w swoim pokoju. W tych pokojach nic nie będę zmieniać. Nie przerobię ich na sypialnie dla gości. Będę tam raz w tygodniu odkurzać i myć podłogę. I te pokoje będą na nich czekać.
A gdy czasem podrzucą mi swoje dzieci na weekend czy na wakacje to powiem tym moim wnukom, jak to ich rodzice spędzili tutaj szczęśliwe dzieciństwo. Jak dokazywali. Biegali, bili się i godzili. Jak ciągle rozrzucali zabawki i ubrania. Jak się tu śmiali i czasem płakali do poduszki.
Ale teraz to wszystko się dzieje. Teraz buduję te wspomnienia, dla nich i dla siebie samej. Ciężka praca codziennie, żeby tych pięknych wspomnień było jak najwięcej. Żeby tu czuli się bezpiecznie. Żeby z nami czuli się kochani i potrzebni.
Pamiętam, jak zaczytywałam się Anią z Zielonego Wzgórza. Przeczytałam wszystkie części. Te, kiedy była już dorosła i miała własne dzieci też. Pamiętam, że wracała zawsze do domu na Zielonym Wzgórzu i wchodziła do swojego pokoju, w którym Małgorzata niczego nie zmieniała. Tam znowu mogła poczuć się, jak mała dziewczynka. Tak bym chciała i dla mojej trójki.
Dzisiaj parkiet jeszcze nie skrzypi i mnóstwo nas czeka jeszcze wykończeń, ale wiem że wspomnienia już się tworzą, już w tych ich małych główkach budują się obrazy, które pozostaną.
Ciekawe czy zapamiętają tą leniwą jesień. Blask świec na kominku. Zabawę ze szczeniakami. Leżenie na kanapie i zabawę w dom. Wspólne robienie kolacji. Jeżdżenie na hulajnogach dookoła kominka. Czytanie bajek na dobranoc i weekendowe poranki w naszym łóżku. Malowanie kartonowych dynii i przyklejanie ich na drzwiach i oknach. I to ciepło w środku, gdy na dworze deszcz i wiatr.
A dzisiejszy wpis sponsorują produkty, które mam dostępne obecnie od ręki, może coś sobie wybierzecie, jako prezenty świąteczne 🙂
“Ciekawe czy zapamiętają tą leniwą jesień. Blask świec na kominku. ”
Zapamiętają 😉
I ciepłe lato,
i słoneczną jesień.
Zieloną wiosnę, białą zimę..
I mamę robiącą wspólną kolację.
I wrócą do wspomnień
gdy będzie dobrze i gdy łza kapnie..
I to będzie mój największy sukces 🙂