Po wsze czasy

Nie siedzę i nie czekam na lepsze. Bo lepiej przecież może być zawsze prawda? Może świecić słońce podczas majówki, a nie świeci. Zimno, deszcz i wiatr jakby to jesień szła, a nie wiosna. I mogłabym siedzieć tak i narzekać i utyskiwać, że nawet nie ma jak do ogrodu z tymi dziećmi wyjść. Że nic się nie da zrobić, ani rower, ani nawet spacer głupi. A jak już na chwilę człowiek wyjdzie to tego ubierania, potem rozbierania, bluzy, kurtki, czapki, kominy, kalosze i tak razy trzy. Toż to z 30 minut całe szykowanie trwa. Napoci się człowiek niemiłosiernie. A i zdąży pokłócić w tym wiatrołapie, bo przecież każdy ma swoje zdanie i chęci inne. I na chwilę wyjdzie się, bo zaraz już przemoknięte wszystko i potem tego błota naniesionego i znowu rozbieranie, mycie rąk, herbaty ciepłej robienie i ciasta krojenie. I wszystko w pośpiechu, bo na już musi być i to razy trzy jeszcze.

A może być inaczej. Że w sumie ok, nie ma słońca ale w domku posiedzieć można. Koc piknikowy rozłożyć w korytarzu tak, że przejść się nie da. Nakroić banana i jabłek na talerzyki, ciastek naukładać, herbatki do bidonów zrobić i posiedzieć na tym kocu. Wreszcie posiedzieć. Nie gonić nigdzie. Zjeść bananka małym widelczykiem. Zasnąć w tipi, no dobrze zdrzemnąć się chwilunię, minutkę dosłownie podczas czytania bajki. Zbudować warsztat samochodowy z klocków i zapomnieć, która to godzina jest i gdzie telefon leży. Nie martwić się sprzątaniem, bo i tak bałagan niemiłosierny za chwilę się zrobi w każdym pomieszczeniu.

Więc na lepsze nie czekam, bo lepsze już u mnie być nie może chyba. Bo czy może być coś lepszego niż ten rozgardiasz przy naszym stole. Gdy każdy chce coś innego, gwar aż w uszach szumi. I pomimo, że się czasem wkurzam i sama strofuję to przecież, jakby tego nie było to ta pustka by mnie przytłoczyła chyba.

I nie żal mi, że inni balują, wyjeżdżają ciągle gdzieś, lub spokojniejsze życie wiodą. A ja to ciągle czasu na nic nie mam, ciągle w biegu, sto rzeczy na raz i ciągła selekcja co  aktualnie musi poczekać na swoją kolej.Nie snuję wybujałych planów, nie żyję układaniem przyszłości, szukaniem zmian. Tu i teraz to moje życie. Teraz je wiodę, teraz jestem. Teraz ktoś czeka na kakao, ktoś na grę w piłkę a ktoś na łaskotanie. Teraz pijemy tą wspólną kawę, gdy oni bawią się, o dziwo spokojnie, na górze. Teraz gdy już cały dom śpi, a gwiazdy na niebie to stoimy w ogrodzie, wokół biegają psy i nie potrzebujemy planować nic więcej.

I kiedy wieczorem zbieram pozostałości po całym naszym aktywnym dniu to jakbym wspomnienia chowała, po kieszeniach i pod poduszki. Wtykam je w kąty i po szufladach upycham. Żeby mi starczyło po wsze czasy. Bo przecież nic nie trwa wiecznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Select your currency
PLN Złoty polski
EUR Euro