Oczy trzeba mieć szeroko otwarte. Uszy tym bardziej. Los nam rzuca chwile, ludzi, miejsca w niespodziewanym momencie. Czasem nawet się nie spostrzeżesz. Czasem też możesz przegapić. Czasem szukasz wciąż, a nie dostrzegasz tego co obok. Tak wiem, to takie proste nie jest jak się wydaje. Życie teraz szybkie. Czas szybko mija. Multum spraw na głowie, praca, dom, dzieci, obowiązki, czas dla siebie. Nawet nie wiesz kiedy ci mija godzina za godziną, dzień za dniem. Dopiero z trudem podnosiłaś głowę z poduszki i dziwiłaś się, jak ta noc tak niepostrzeżenie się skończyła. Dopiero spieszyłaś się do pracy, a tu korki, światła, policja, trakor, przejazd kolejowy. Dopiero piłaś pierwszą kawę, a tu już czas myśleć o obiedzie. Zakupy, gotowanie, sprzątanie, lekcje,zabawa, a może coś tam jeszcze innego. W przelocie patrzysz na to wszystko nieprzytomnymi oczami, matko jak ten dzień dziś pędzi. Znowu nie zrobisz tuzina rzeczy, które sobie zaplanowałaś, znowu. Na wieczne jutro przekładasz. Ale to takie życie, tłumaczysz sobie, takie życie teraz jest, szybkie, zapelnione po brzegi, bez oddechu.
I jak w tym całym zaganianiu zobaczyć to wszystko co trzeba? Chyba żartujesz sobie…. Toż ja nie mam czasu dla siebie, żeby maseczkę chociaż raz w miesiącu zrobić, o paznokciach już nie wspomnę. Książka? Nie pamiętam kiedy miałam w ręce. Nie wiem, jak na to inne znajdują czas, że umalowane, paznokcie zrobione, dzieci dopilnowane i szczęśliwe takie łażą i mnie denerwują tylko. Bo tu na fitness lecą, tu na lody z dzieckiem, nawet kolację romantyczną z mężem obskoczą. A ja tak odstaję bardzo. Na pewno to tylko na pokaz, żeby mnie bardziej wkurzyć jeszcze. Zdołować. Wracam do domu i sił na wszystko brakuje. Dzieci usadzam przed bajkami, bo przecież pranie, sprzątanie, no ogarnąć trzeba. Potem mam wyrzuty sumienia, że nie spędzam z nimi czasu. I właśnie jak mam te 5 minut żeby z nimi się pobawić to praktycznie już ich spać trzeba kłaść. Bo przecież ten dzień tak pędzi, że nie ogarniam już. I jak ja mam się zatrzymać i pomyśleć przez chwilę, czasu na to mi brak.
A czy jak nie powiesisz tego prania teraz to świat się zawali? Ty cały dzień byłaś w pracy, zaganiana. Oni czekali na chwilę z tobą. Na ciebie czekali. Nie na obiad, czyste ubranie i lśniącą podłogę. Na ciebie. Na zabawę w wyścig. Na wspólne lepienie pizzy z ciastoliny, na to abyś była tym rycerzem właśnie. Nawet wystarczy im że poleżysz na dywanie, a oni zrobią ci wyścigi resoraczków na plecach. Mówisz, że czas ci szybko mija. To prawda. Ale to gdzie go ulokujesz i dla kogo zależy już głównie od ciebie. Tą godzinę możesz latać dalej po domu z odkurzaczem albo możesz wyjść na rowery i pojechać na plac zabaw. Mówisz, że sprzątanie samo się nie zrobi, kurczę niestety nie, ale czas z tymi których kochasz też sam się nie wydarzy. Spróbuj. Spróbuj proszę, przez miesiąc ustawić inne priorytety. Nie sprzątanie najpierw. Najpierw czas dla ciebie i twoich bliskich. Na pierwszym miejscu. Zawsze, gdy dokonujesz wyboru. Zawsze wtedy wybierz ludzi a nie zadania. Zobaczysz, że otworzysz oczy i uszy. Zobaczysz i usłyszysz.
Nie będziesz mieć idealnie czystego domu, to fakt, ale będziesz mieć nieskazitelnie czyste sumienie i serce. Odzyskasz spokój, naprawdę. Przestaniesz tak gonić. Przestaniesz się za wszystko winić, przestaniesz mieć wyrzuty sumienia, nie będziesz się porównywać z innymi. To jest proste. To naprawdę jest proste.
Pamietasz, opowiadałam ci kiedyś o niej. Ona nie lubi krótkich wizyt na kawę, więc jak już jesteśmy to jest najpierw obiad. Potem ta kawa dopiero. Przyjeżdżamy tam, żeby się spotkać, porozmawiać, pobyć ze sobą. A ona biega jak w ukropie. Najpierw ten nieszczęsny obiad. Mnóstwo dań, stania przy garach. Więc najpierw znosimy, potem sprzątamy po obiedzie, potem znosimy na kawę ekwipunek, potem go sprzątamy i tak całą wizytę. Najważniejsza nie jest rozmowa, czas spędzony razem. Najważniejszy jest czysty talerzyk i blat w kuchni.