Pytacie mnie często w mailach jak wyjść z korporacji? Kiedy powiedzieć sobie dość, żeby odejść jak najmniej poranionym. Bo że poranionym się wyjdzie to już wiecie… Pytacie mnie, jak zorganizować życie po korporacji…
Mogę jedynie skorzystać ze swojego doświadczenia, z moich potknięć, błędów, paru dobrych decyzji, ale też niesamowitej dawki szczęścia i zbiegów okoliczności.
Trudno jest określić ten moment, kiedy czas w korpo dobiega końca, gdzie jest ta cienka, czerwona linia, po przekroczeniu której zaczynasz posuwać się po równi pochyłej w dół niestety. Tam czas płynie zbyt szybko, zbyt trudno wtedy można trzeźwo myśleć, o tym co się właściwie dzieje, do czego zmierzasz.
Dla mnie korporacja przestała być fascynująca w momencie, gdy na świecie pojwiła się Michalina. To wtedy przestały mnie bawić nadgodziny, służbowe wyjazdy, szkolenia, projekty do zrealizowania po nocach i pełna dyspozycyjność. To była moja granica. Ten czas, który mi odbierano, czas przeznaczony dla Niej. I wtedy tylko to określenie granicy okazało się najłatwiejsze. Reszta już była o wiele trudniejsza. Ciągłe wyrzuty sumienia, że za mało czasu mam dla rodziny, albo że zawaliłam kolejny projekt. Rozgoryczenie, że nie pozwala mi się być matką, a jednocześnie stawia mi się coraz większe wymagania.
W tamtym czasie kluczowe wsparcie i siłę otrzymałam od rodziny.
Niestety nie mogłam sobie pozwolić na rzucenie wszystkiego w cholerę. Kredyty same, by się nie spłaciły. Musiałam znaleźć pracę. Nie miałam wygórowanych wymagań. W miarę blisko domu, praca od do, mało odpowiedzialne stanowisko.
Parę zbiegów okoliczności później faktycznie mogłam z wielką radością przynieść wypowiedzenie i uwolnić się. Po raz ostatni zjechać z osiemnastego piętra.
Zastanawiam się, co bym poradziła sama sobie, teraz gdy już wiem ile trudności można napotkać, co bym sobie powiedziała, aby mieć siłę do walki o siebie i swoje życie?
Lepiej nie będzie. Korporacja się nie zmieni dla mnie. Korporacja nie pójdzie na ustępstwa. Korporacje nie zrozumie, że potrzebuję czegoś innego niż stanowiska i pieniędzy, aby być szczęśliwym. Korporacja będzie chcieć mnie mocniej i więcej. Już zawsze będzie zły czas na urlop, przerwę, chorobę. Dzień utracony już nie wróci.
Czas na wyjście z korporacji jest wtedy, gdy pierwszy raz o tym pomyślisz. Tak, już wtedy. Wtedy, gdy zaczynasz wyobrażać sobie dzień, w którym wreszcie zaczniesz żyć inaczej. Kiedy składasz sobie obietnice, że to nie na zawsze, że kiedyś będzie inaczej. To już ten czas, gdy masz jeszcze dość siły, żeby wszystko zmienić.
Czy życie po korporacji jest dla mnie trudniejsze, czy to prawda co mówili że nigdzie nie zarobię tyle pieniędzy? Tak, ja słyszałam że co ja zrobię bez pracy, jak zadbam o Michalinę, jak spłacę kredyty, że oni są moja jedyną szansą na dostatnie życie. Napiszę tak, nie znam nikogo, kto rzucił korpo i sobie nie poradził w życiu. Znam za to całkiem sporo osób, które nie rzuciły i straciły wszystko: rodzinę, zdrowie, szansę na spełnienie własnych marzeń.
Wolność. Poczułam kiedy zamknęłam za sobą szklane, ekskluzywne drzwi.
Władzę. Nad swoim życiem odzyskałam.
Zapomniałam. Co to znaczy strach o kolejny dzień.
Upewniłam się. W tym, że jestem dużą, silną dziewczynką, która nie zależy od chorych ambicji osób, które spartoliły swoje życie osobiste.
Spełniam. Marzenia.
Nie zmieniłabym. Żadnej decyzji, którą podjęłam w tamtym czasie.
Wiem. Że poradzę sobie w każdej sytuacji.
Życzę Wam tego z całego serducha, mocno trzymam kciuki i mocnego kopa daję, na rozpęd.