Jak człowiek kupi porządny wózek to i trzecie dziecko z powodzeniem mogę pchać po tych moich lasach i wertepach. Spacer nasz codzienny to istny rytuał nie tylko dla mnie i Bartka, ale również dla psiaków. Bo jakże bym mogła iść bez nich. Więc szykuję się do tego spaceru chyba z 15 minut, bo to ubrać siebie, dziecko, psy poprzyczepiać zgodnie w zaprzęgu naszym. No istne szaleństwo. I jak tak łażę to mam mnóstwo czasu na rozmyślania, bo jestem sama z otaczającą mnie ciszą i wtedy łatwiej mi ogarnąć myślami to wszystko, co w ciągu dnia takie rozbiegane i niezorganizowane.
I te spacery nasze uwielbiam.
Idę tak wyprostowana, bardzo szybko idę, prawie biegnę bo tempo dostosowane do trzech goledenów podekscytowanych mocno, takie być musi. Mijają mnie co jakiś czas auta, a w nich ludzie się do mnie uśmiechają tudzież machają widząc taką karawanę.
I chciałbym bardzo, aby moje dzieci miały w sobie to poczucie własnej wartości i siły, jakie ja mam. Nie, nie buty czy zarozumialstwa. Tak po prostu, poczucia że jestem wartościową osobą, że nie boję się życia, nie lękam co mi przyniesie nieznane. To ja biorę życie we własne ręce i je formuję. Nie, nie uzależniam mego szczęścia od opinii innych czy ich widzimisię. Wiem co dla mnie dobre i świadomie dokonuję wyborów.
Cholernie ciężko tą wiedzę zdobyć. Ciężko dojść do tego ważnego punktu, w którym wiemy, że to my stanowimy o swojej wartości, nikt inny.
Dróg jest wiele. Czasem dopiero w połowie swojego życia uwalniamy się spod wpływów innych osób, rodziny, znajomych, męża…. Czasem trochę wcześniej. Czasem ktoś nas musi porządnie skrzywdzić, abyśmy powiedzieli wreszcie stop. Czasem ktoś nam musi podać pomocną dłoń, bo sami nie dajemy już rady. A czasem wszystko układa się samo, tak po prostu. Wreszcie czasem wspierani jesteśmy już od urodzenia przez kochających, mądrych rodziców, czasem jest to tylko jeden z nich. I wtedy nie potrzebujemy przeżyć żednej traumy, aby docenić siebie i patrzeć w lustro własnymi oczami.
I wcale nie jest prawdą, że ja taka silna cały czas w życiu byłam. Pomimo, że od urodzenia mego osobą, która codzień we mnie wierzyła, wspierała mnie, umacniała w przekonaniu że jestem wartościową osobą, była Mama moja. Pomimo, że już byłam żoną tego najlepszego z mężów, który traktuje mnie jak chodzący ideał, pomimo że wad wiele we mnie. Pomimo tego wszystkiego dałam się zmanipulować, wpaść w sidła mobbingu, zastraszania, fałszywej troski o mnie. W sidła odbierania mi mojej wartości i umniejszania wszystkiego co w życiu dokonałam. Dlatego doskonale rozumiem, jak się czujesz, Ty, w firmie, w domu, wśród znajomych, gdy doświadczasz tego okropnego uczucia że ktoś igra z Twoim JA, że próbuje uzależnić ciebie od siebie. Ja odcięłam wszystko jednym ciachnięciem, tak po prostu bez ceregieli. Zdobyłam się na to i poszłam dalej w swoje życie, silniejsza, spokojniejsza i uśmiechnięta, zostawiłam wszystko i wszystkich w tyle i ani razu się nie obejrzałam. Tej siły Ci życzę, abyś ją jeszcze w sobie znalazła.